Powinnam się Tobie do czegoś przyznać, co własnie robię. Mój brak aktywności na blogu w ubiegłym tygodniu wynikał z niczego innego jak choroby. W pracy dostałam L4, ale tu (na blogu) wypada się usprawiedliwić.
Już usłyszałam od osoby z bliskiego otoczenia słowa dezaprobaty: Zajmujesz się profilaktyką zdrowotną, a jesteś chora. Można by się na takie stwierdzenie oburzać, albo przyjąć i zastanowić się nad tym wszystkim głębiej. Zastanowiłam się i teraz chcę podzielić się z Tobą swoimi refleksjami.
Infekcje, choroby, gorsze dni ... takie rzeczy zdarzają się między nami - ludźmi, również z natury zdrowymi i odpornymi :) więc nie jest to nic niezwykłego. Zwykle, a jednocześnie niezwykłe może być to, jak sobie w takich sytuacjach radzimy i co robimy by wyzdrowieć. Ja, jak to ja, w walce z chorobą postawiłam na naturę :) ale czego innego możesz się po mnie spodziewać?
Na moją niedyspozycję złożyło się kilka czynników (przygoda posiedzeniowa :) , ból gardła, potem kaszel i katar i ogólne osłabienie) ale efekt był jeden - choroba. Staram się nie rozbierać już takich przypadków na czynniki pierwsze, tylko działać kompleksowo - wspierać swój układ immunologiczny i odpoczywać, dając sobie odrobinę czasu na "dojście do siebie". Tym razem zajęło mi to 48h :) i po kłopocie. Jak to zrobiłam?
Po pierwsze, wezwałam lekarza do domu - przeprowadził dobry wywiad, zbadał mnie, zalecił dietę i przyjmowanie probiotyków :) Wspomniał coś o antybiotykach, ale zapytałam, czy są one w moim przypadku niezbędne, czy obejdę się bez nich, bo jeśli tak, to ja dziękuję :) i uszanował moją deklarację! WOW - super gość.
Po drugie przez cały czas suplementowałam się (za zgodą lekarza - konsultowałam z nim to, czym teraz podzielę się z Tobą):
* witaminą C zamknięta w otrębach owsianych (naturalna formuła umożliwiająca wchłanianie jej niemal w 100% mikro porcjami - taka kroplówka z witaminy C),
* czosnkiem z tymiankiem i propolisem pszczelim - dwa naturalne "antybiotyki"
* probiotykami i miąższem aloesowym, żeby wyregulować pracę jelit zbytnio pobudzonych tzw. "nieżyt jelit"
Dodatkowo smarowałam zatoki, klatkę piersiową i plecy emulsja rozgrzewającą z aloesem i eukaliptusem - ułatwiała oddychanie, wykrztuszanie i "wysmarkiwanie się" :). Ulżyła tez moim zbolałym mięśniom i stawom.
Na osłodzenie życia był jeszcze miód. Owoce, również cytrusy, nie wchodziły w grę z powodu problemów jelitowych. Więcej szczegółów Ci oszczędzę.
WAŻNE: Przez chwilę miałam podwyższoną temperaturę, a nawet gorączkę, ale wszystko w granicach przyzwoitości do 38 st. C. Nie zbijałam jej. Taki stan to znak, że organizm walczy z chorobą. Wygrzałam się przez noc i rano wstałam o wiele zdrowsza.
Na swoim przykładzie, chcę zachęcić Cię do zaufania siłom natury w walce z chorobami, infekcjami ...
Nie odkrywam tym postem "Ameryki" - bo tak radziły sobie przecież nasze babcie i warto skorzystać z ich doświadczeń.
Naturalne leczenie się z przeziębienia to super sprawa. Do lekarza chodzę naprawdę rzadko. Przeziębienie złapało mnie jakiś czas temu, ale o dziwo trwało tylko trzy dni. Do wyleczenia wystarczyły witaminy, herbata z imbirem, miodem i cytryną i dużo snu. Antybiotyków unikam jak ognia bo wyniszczają florę bakteryjną, a organizm wcześniej czy później i tak się na nie uodparnia i potem już nie reaguje. Babcine sposoby na przeziębienie jak korzeń imbiru i czosnek zabijają złe bakterie a nie niszczą naszego organizmu. Polecam wszystkim!
OdpowiedzUsuń